O północy w zapustny wtorek do karczmy, w której trwały ostatki, wkraczał łachmaniarz wnosząc sagan z żurem, śledzia na patyku, albo rybi szkielet. Oznaczały one nadejście Wielkiego Postu. Zwłaszcza ów śledź solony, który odtąd, nie tylko symbolicznie, stale gościł na stołach zarówno u ludzi bogatych, jak i u biednych, a z czasem stał się wręcz synonimem skromnego, postnego, niesmacznego jedzenia. Niesłusznie zresztą, gdyż ryby te, niegdyś obdarzane wzgardą i spożywane niejako z przymusu, zarówno w stanie świeżym, mrożonym, solonym marynowanym, konserwowym czy wędzonym dają pole do efektownych popisów kulinarnych.
Na podstawie: Barbara i Adam Podgórscy: śledź, śledzik, śledziówka czyli pean na cześć śledzia, w: Polska biesiadna… Wideograf II, Katowice
Najnowsze komentarze